Przepis otrzymany od Moni w locie, czyli podczas zakupów, który wykorzystuję w oktawie Trzech Króli. Bardzo dziękuję kochana w imieniu zarządu!!!! Tak mi się spodobała, że musiałam po prostu ją zrobić:P
Niestety okazała się za dobra i już jej nie ma...
Składniki - trzy:
mirra - ser edamski
kadzidło - ogórki konserwowe :)
złoto- kukurydza z puszki
Kroimy ser i ogórki w drobną kostkę i łączymy majonezem kieleckim z dodatkiem musztardy.
Proporcje - 60 dkg sera, duży słoik ogórków konserwowych, puszka kukurydzy, najmniejszy słoik majonezu,2-3 łyżeczki musztardy.
Sałatka jak widać dość tania, bardzo prosta w wykonaniu ( najprostsze nie zawsze jest najlepsze, ale tu tak jest!!!) i bardzo dobra, przez ser ( u Moni funkcjonuje jako 'serowa' właśnie) bardzo syta. Polecam przegryzać bagietką albo krakersami. Można na plasterkach bagietki albo krakersach ułożyć po łyżeczce sałatki - fajna przystawka/przegryzka na karnawałowe domówki.
A sałatkę dedykuję z serca Złotóweczce i dziękuję za opieprz i motywację!
Wednesday, January 8, 2014
Tuesday, January 7, 2014
Epifanijnie
Czyli po prostu objawieniowo. Trzech Króli przechorowaliśmy. Co nie znaczy, że parę refleksji się nie znalazło a i coś dobrego powstało, o czem potem.
Najpierw 'Pokłon Trzech Króli' ( 1556-62) Breughela. Po dacie od razu widać,że raczej jesień średniowiecza i renesans ( też zależy gdzie:). Obraz z małym theatrum mundi , czyli światkiem w świecie.
Jest konwencja czyli trzech przychodzi i przynosi dary, ale trochę inaczej to wygląda niż zwykle. Obraz jest głęboko osadzony w czasie i miejscu powstania - widzimy tłum ludzi ubranych w stroje z epoki: królowie ( bogato odziani w drogie, finezyjne w kroju szaty, z cennymi i misternymi naczyniami na skarby w rękach; żołnierze - to symbol okupacji hiszpańskiej w Niderlandach; jest też święty Józef i reszta świata ubrani jak przeciętni ludzie. Zwraca uwagę Maryja z dzieciątkiem na ręku owinięta w piekny błękitny płaszcz/ zwój materiału. Ale wiele rzeczy tu nie pasuje, a nawet jest nie na miejscu.
Za chiny w ewangelicznym opisie nie ma wzmianki o gwardii, więc ten niepotrzebny tłum zaburza scenerię i stawia całą scenę jakby albo wprowadzoną przymusem albo strzeżoną i niedostępną do prywatnej adoracji. W obu przypadkach nie ma to sensu, więc powstaje pytanie, czy to w ogóle ma sens? Czy ta szopka ma sens? Czy Narodzenie ma sens w tych warunkach? Niby pokój, ale nie dla wszystkich? To pytania dla odbiorców współczesnych Breughelowi, ale i też trochę dla nas. Bo choć od niedawna święto 6 stycznia jest dniem wolnym od pracy, to wielu nie wie po co ono komu i co w nim praktykujemy.
Szaty królów- bogate i piękne, wspaniale dopracowane artystycznie i stylistycznie, ale skąd do licha Maryja ( jako w końcu prosta i uboga) posiada tak piękny niebieski materiał ( wygląda na cenny jedwab)? Święty Józef stojący za nią ma już codzienne ubranie...
Breughel to mistrz portretu i scenek sytuacyjnych! Święty Józef ( o wyglądzie bogatego i opasłego karczmarza) burzy powagę sceny bezczelnie plotkując za plecami Maryi z jakimś kmiotkiem, dzieciątko ma taka minę jakby się brzydziło albo bało tych, co przed nim klęczą i właściwie nie dziwota, bo król w czerwonej szacie musi na twarzowe wydawać majątek. Zaiste królewskie rysy! A czarnoskóry łypie groźnie i błyska oczami. Na obrazie widzimy też swoisty przekrój społeczny - chłopi/ szlachta/ dostojeństwo w bisiorach. Artysta tak pokazał nastroje w tłumie z lewej strony, jakby uczestnicy sceny pozowali do zdjęcia i zaraz jeden drugiemu zrobi rogi nad głową:), co znowu wytrąca nas z zadumy adoracji. A żołnierz pochylony nad Maryja i dzieciątkiem patrzy, jakby w życiu żadnego dziecka nie widział. Może nie widział bidulek?
Jedyną według mnie osoba ukazaną sympatycznie i zachowująca się 'na miejscu' jest Matka Boska ( w końcu nie bez powodu) - siedzi spokojnie, trzyma pewnie Jezusa i pokazuje go klęczącym- brawo dla tej Pani!
Mamy też z prawej strony tajemniczą postać w okularach, która tym bardziej zaburza święto wiary, jako 'mędrca szkiełko i oko'. Czyżby to był jedyny osobnik, który przygląda się dokładnie i wie o co tu chodzi? To dlaczego wszyscy inni gromadzą się w szopce nie wiedząc, co tu robią? A może to właśnie plotkujący z Józefem kmiotek tłumaczy mu po cichu całą sprawę? A może to aluzja do nas patrzących na to dzieło i pytanie - czy potrafimy w tym bałaganie dostrzec to, co najważniejsze?
Pooglądajcie obraz na zbliżeniu- jest fascynujący! Blogerki modowe na pewno miałyby dużo do powiedzenia na temat nieśmiertelnego brudnego różu i naturalnych futer, bufiastych rękawów i jakże gustownej opaski - korony czarnoskórego:))))
Jest na tym obrazie mnóstwo innych świetnych szczegółów, np. konia z rzędem temu, kto znajdzie... osła!
Tymczasem obraz:
I jeszcze kolęda - mniej znana ogółowi - z dedykacją dla Nuty, żeby pośpiewała coś nowego, innego. Może właśnie w oktawie Trzech Króli?
Poniższa anonimowa pieśń pochodzi z Kancjonału Staniąteckiego z 1707 roku. Mnie podoba się bardzo, mam nadzieję,że wam też do gustu przypadnie. W końcu do Gromnicznej śpiewamy kolędy.
POSŁUCHAJCIE i oglądnijcie!
Utwór w wykonaniu chóru w kościele św. Józefa w Krakowie ( świetna akustyka!!!!)
Najpierw 'Pokłon Trzech Króli' ( 1556-62) Breughela. Po dacie od razu widać,że raczej jesień średniowiecza i renesans ( też zależy gdzie:). Obraz z małym theatrum mundi , czyli światkiem w świecie.
Jest konwencja czyli trzech przychodzi i przynosi dary, ale trochę inaczej to wygląda niż zwykle. Obraz jest głęboko osadzony w czasie i miejscu powstania - widzimy tłum ludzi ubranych w stroje z epoki: królowie ( bogato odziani w drogie, finezyjne w kroju szaty, z cennymi i misternymi naczyniami na skarby w rękach; żołnierze - to symbol okupacji hiszpańskiej w Niderlandach; jest też święty Józef i reszta świata ubrani jak przeciętni ludzie. Zwraca uwagę Maryja z dzieciątkiem na ręku owinięta w piekny błękitny płaszcz/ zwój materiału. Ale wiele rzeczy tu nie pasuje, a nawet jest nie na miejscu.
Za chiny w ewangelicznym opisie nie ma wzmianki o gwardii, więc ten niepotrzebny tłum zaburza scenerię i stawia całą scenę jakby albo wprowadzoną przymusem albo strzeżoną i niedostępną do prywatnej adoracji. W obu przypadkach nie ma to sensu, więc powstaje pytanie, czy to w ogóle ma sens? Czy ta szopka ma sens? Czy Narodzenie ma sens w tych warunkach? Niby pokój, ale nie dla wszystkich? To pytania dla odbiorców współczesnych Breughelowi, ale i też trochę dla nas. Bo choć od niedawna święto 6 stycznia jest dniem wolnym od pracy, to wielu nie wie po co ono komu i co w nim praktykujemy.
Szaty królów- bogate i piękne, wspaniale dopracowane artystycznie i stylistycznie, ale skąd do licha Maryja ( jako w końcu prosta i uboga) posiada tak piękny niebieski materiał ( wygląda na cenny jedwab)? Święty Józef stojący za nią ma już codzienne ubranie...
Breughel to mistrz portretu i scenek sytuacyjnych! Święty Józef ( o wyglądzie bogatego i opasłego karczmarza) burzy powagę sceny bezczelnie plotkując za plecami Maryi z jakimś kmiotkiem, dzieciątko ma taka minę jakby się brzydziło albo bało tych, co przed nim klęczą i właściwie nie dziwota, bo król w czerwonej szacie musi na twarzowe wydawać majątek. Zaiste królewskie rysy! A czarnoskóry łypie groźnie i błyska oczami. Na obrazie widzimy też swoisty przekrój społeczny - chłopi/ szlachta/ dostojeństwo w bisiorach. Artysta tak pokazał nastroje w tłumie z lewej strony, jakby uczestnicy sceny pozowali do zdjęcia i zaraz jeden drugiemu zrobi rogi nad głową:), co znowu wytrąca nas z zadumy adoracji. A żołnierz pochylony nad Maryja i dzieciątkiem patrzy, jakby w życiu żadnego dziecka nie widział. Może nie widział bidulek?
Jedyną według mnie osoba ukazaną sympatycznie i zachowująca się 'na miejscu' jest Matka Boska ( w końcu nie bez powodu) - siedzi spokojnie, trzyma pewnie Jezusa i pokazuje go klęczącym- brawo dla tej Pani!
Mamy też z prawej strony tajemniczą postać w okularach, która tym bardziej zaburza święto wiary, jako 'mędrca szkiełko i oko'. Czyżby to był jedyny osobnik, który przygląda się dokładnie i wie o co tu chodzi? To dlaczego wszyscy inni gromadzą się w szopce nie wiedząc, co tu robią? A może to właśnie plotkujący z Józefem kmiotek tłumaczy mu po cichu całą sprawę? A może to aluzja do nas patrzących na to dzieło i pytanie - czy potrafimy w tym bałaganie dostrzec to, co najważniejsze?
Pooglądajcie obraz na zbliżeniu- jest fascynujący! Blogerki modowe na pewno miałyby dużo do powiedzenia na temat nieśmiertelnego brudnego różu i naturalnych futer, bufiastych rękawów i jakże gustownej opaski - korony czarnoskórego:))))
Jest na tym obrazie mnóstwo innych świetnych szczegółów, np. konia z rzędem temu, kto znajdzie... osła!
Tymczasem obraz:
I jeszcze kolęda - mniej znana ogółowi - z dedykacją dla Nuty, żeby pośpiewała coś nowego, innego. Może właśnie w oktawie Trzech Króli?
Poniższa anonimowa pieśń pochodzi z Kancjonału Staniąteckiego z 1707 roku. Mnie podoba się bardzo, mam nadzieję,że wam też do gustu przypadnie. W końcu do Gromnicznej śpiewamy kolędy.
POSŁUCHAJCIE i oglądnijcie!
Utwór w wykonaniu chóru w kościele św. Józefa w Krakowie ( świetna akustyka!!!!)
1.
Królowie jadą przez pole,
Widzą gwiazdę w nowym kole,
Ona im drogę skazuje
A do dzieciątka kieruje.
2.
Gdy już przy szopie stanęli,
Wielkie wesele czynili,
Dary mu wielkie dawali
I na kolana padali.
3.
Widzą dzieciątko ubogie,
A ono płacze we żłobie.
Panem go swoim oznawszy,
Cześć jemu winną oddawszy
4.
Przez sen odpowiedź słyszeli,
Aby Heroda minęli,
Kiedy do domu jechali,
Inną się drogą udali.
5.
Przez ich pokorne ukłony
Zbaw nas, Jezu narodzony.
Królowie jadą przez pole,
Widzą gwiazdę w nowym kole,
Ona im drogę skazuje
A do dzieciątka kieruje.
2.
Gdy już przy szopie stanęli,
Wielkie wesele czynili,
Dary mu wielkie dawali
I na kolana padali.
3.
Widzą dzieciątko ubogie,
A ono płacze we żłobie.
Panem go swoim oznawszy,
Cześć jemu winną oddawszy
4.
Przez sen odpowiedź słyszeli,
Aby Heroda minęli,
Kiedy do domu jechali,
Inną się drogą udali.
5.
Przez ich pokorne ukłony
Zbaw nas, Jezu narodzony.
Monday, January 6, 2014
Wesołe chłopaki z Bloomington
W poprzednim poście mogliście posłuchać humorystycznego nagrania z You Tube grupy Straight No Chaser. To też jedno z moich niedawnych zupełnie przypadkowych i fajnych odkryć.
Grupa zawiązała się w 1996 r na Uniwersytecie Stanowym w Bloomington w stanie Indiana w USA. Dziesięciu studentów- fajnych kumpli, którzy lubili śpiewać postanowili stworzyć grupę śpiewającą a capella. I tak też się stało. Cieszyli się ogromną popularnością i w momencie obrony pracy postanowili kontynuować dzieło jako profesjonalny zespół. Obecnie są w Stanach już bardzo na topie. Przez ich zespół przewinęło się 50 osób znanych i mniej znanych, nagrywają piosenki z gwiazdami (np. Paul Mc Cartney) i promują młodych artystów.
Co w nich fajnego? Przede wszystkim są świetni wokalnie - naprawdę idealnie zgrani harmonicznie i słuchanie ich to czysta przyjemność dla ucha melomana, a przede wszystkim kogoś kto lubi śpiewać i umie słuchać ( np. ja:)) Do swoich nagrań nie używają żadnych instrumentów ( jako a capella) i jestem pod wrażeniem jak można podrobić głosem np.perkusję.Grupa jest bardzo barwna ( nie tylko dlatego,że mają w składzie murzyna), są różnych zawodów i wyznań, a mimo tylu lat popularności dalej pozostają dobrymi kumplami. Ich koncerty to naprawdę show wspaniałej muzyki i ogromnego poczucia humoru zarówno w stosunku do śpiewanych utworów jak i do siebie samych - umieją się z siebie śmiać i tym śmiechem zarażać innych.
Wspomniana już wersja 'The Twelve Days of Christmas' miała w 2008 r aż 16 milionów wyświetleń na You Tube i wcale sie nie dziwię. Mają wiele takich utworów. Poznajdywałam ich występy właśnie na You Tube ( tu ), co i wam polecam. A dla wszystkich , którzy czytają po angielsku zapraszam na ich stronę: http://www.sncmusic.com - stamtąd też wzięłam zdjęcia do tego postu.
Strona jest bardzo profesjonalnie zrobiona, więc jeśli wkręcicie się w tych chłopaków tak jak ja, to naprawdę dużo można sie o nich dowiedzieć i sporo utworów posłuchać i pooglądać ( sekcja 'videos').
Można tu znaleźć np. ich koncert nagrany w siedzibie Google - 42 minuty dobrej zabawy i muzyki!
Oglądnijcie tutaj!
Mieliśmy niedawno takie polskie odkrycie- zespół Audiofeels, który wygrał Mam Talent, ale wierzcie mi Audiofeelsi mogą chłopakom z Bloomington najwyżej skarpetki prać i to po godzinach.
Ogólnie - polecam chłopaków na zimową i nie tylko chandrę!
Grupa zawiązała się w 1996 r na Uniwersytecie Stanowym w Bloomington w stanie Indiana w USA. Dziesięciu studentów- fajnych kumpli, którzy lubili śpiewać postanowili stworzyć grupę śpiewającą a capella. I tak też się stało. Cieszyli się ogromną popularnością i w momencie obrony pracy postanowili kontynuować dzieło jako profesjonalny zespół. Obecnie są w Stanach już bardzo na topie. Przez ich zespół przewinęło się 50 osób znanych i mniej znanych, nagrywają piosenki z gwiazdami (np. Paul Mc Cartney) i promują młodych artystów.
Co w nich fajnego? Przede wszystkim są świetni wokalnie - naprawdę idealnie zgrani harmonicznie i słuchanie ich to czysta przyjemność dla ucha melomana, a przede wszystkim kogoś kto lubi śpiewać i umie słuchać ( np. ja:)) Do swoich nagrań nie używają żadnych instrumentów ( jako a capella) i jestem pod wrażeniem jak można podrobić głosem np.perkusję.Grupa jest bardzo barwna ( nie tylko dlatego,że mają w składzie murzyna), są różnych zawodów i wyznań, a mimo tylu lat popularności dalej pozostają dobrymi kumplami. Ich koncerty to naprawdę show wspaniałej muzyki i ogromnego poczucia humoru zarówno w stosunku do śpiewanych utworów jak i do siebie samych - umieją się z siebie śmiać i tym śmiechem zarażać innych.
Wspomniana już wersja 'The Twelve Days of Christmas' miała w 2008 r aż 16 milionów wyświetleń na You Tube i wcale sie nie dziwię. Mają wiele takich utworów. Poznajdywałam ich występy właśnie na You Tube ( tu ), co i wam polecam. A dla wszystkich , którzy czytają po angielsku zapraszam na ich stronę: http://www.sncmusic.com - stamtąd też wzięłam zdjęcia do tego postu.
Strona jest bardzo profesjonalnie zrobiona, więc jeśli wkręcicie się w tych chłopaków tak jak ja, to naprawdę dużo można sie o nich dowiedzieć i sporo utworów posłuchać i pooglądać ( sekcja 'videos').
Można tu znaleźć np. ich koncert nagrany w siedzibie Google - 42 minuty dobrej zabawy i muzyki!
Oglądnijcie tutaj!
Mieliśmy niedawno takie polskie odkrycie- zespół Audiofeels, który wygrał Mam Talent, ale wierzcie mi Audiofeelsi mogą chłopakom z Bloomington najwyżej skarpetki prać i to po godzinach.
Ogólnie - polecam chłopaków na zimową i nie tylko chandrę!
Saturday, January 4, 2014
Jeszcze o jednej wigilii
Podczas naszej rodzinnej wigilii przypomniała mi się piękna kolęda Jacka Kaczmarskiego 'Wigilia na Syberii', której tekst został między innymi zamieszczony w śpiewnikach zbiorowego kolędowania z dnia 22.12 , które odbyło się na Krakowskim Rynku. Impreza przezacna,bo łączy w tym, co piękne. Dzięki bezpośredniej relacji babci Basi i dziadka Zbyszka postaram się być na niej w przyszłym roku. A dziś przypominam wyjątkową kolędę.
Pretekstem do jej napisania stał się obraz Jacka Malczewskiego z roku 1892 , który wszyscy krakusi mogą oglądać w Muzeum Narodowym ( koniecznie zobaczcie osobiście kto może!) pod tym samym tytułem.
Malczewski bardzo przeżył Powstanie Styczniowe 1863 roku i jego następstwa. Jednym z nich była właśnie wywózka na Syberię - na pewną śmierć w skrajnie trudnych warunkach. Takie właśnie warunki i portrety ośmiu mężczyzn odnajdujemy na tym wyjątkowym obrazie. Osiem rożnych postaw, przemyśleń w obskurnym wnętrzu. Zamiast dwunastu dań - chleb i herbata. Jedno wielkie oczekiwanie. Powaga, modlitwa, zaduma. Blaski i cienie, ciepłe odcienie płomienia świecy i chłodne ścian - Malczewski w końcu był mistrzem światła. Coś na kształt ostatniej wieczerzy, ale w innym składzie.
Jeśli wsłuchacie się w piosenkę Kaczmarskiego ( co ciekawe siostrzeńca mistyczki Wandy Malczewskiej) i wczytacie w tekst, zobaczycie, że kolęda napisana w wyjątkowych dla Polski warunkach w roku 1980 nic nie straciła na swojej aktualności i traktuje nie tylko o syberyjskiej zimie. Nostalgiczna, refleksyjna przypomina to, co najważniejsze dla każdego z nas. Mnie niezmiennie wzruszenie chwyta za gardło, gdy jej słucham.
Zwracam uwagę zarówno na szczegóły widoczne na obrazie ( powiększcie zdjęcie) i w tekście, jak i na to, co ulotne i dla każdego osobiste w tej kolędzie.Poszukajcie sami, a zobaczycie nowe głębokie znaczenie Narodzenia.
Wigilia na Syberii - kliknij i posłuchaj.
Zasyczał w zimnej ciszy samowar
Ukrop nalewam w szklanki
Przy wigilijnym stole bez słowa
Świętują polscy zesłańcy
Na ścianach mroźny osad wilgoci
Obrus podszyty słomą
Płomieniem ciemnym świeca się kopci
Słowem - wszystko jak w domu
"Słyszę z nieba muzykę i anielskie pieśni
Sławią Boga że nam się do stajenki mieści
Nie chce rozum pojąć tego chyba okiem dojrzy czego
Czy się mu to nie śni"...
Nie będzie tylko gwiazdy na niebie
Grzybów w świątecznym barszczu
Jest nóż z żelaza przy czarnym chlebie
Cukier dzielony na kartce
Talerz podstawiam by nie uronić
Tego czym życie się słodzi
Inny w talerzu pustym twarz schronił
Bóg się nam jutro urodzi.
"Król wiecznej chwały już się nam narodził
Z kajdan niewoli lud swój wyswobodził
Brzmij wesoło świecie cały oddaj ukłon Panu chwały
Bo to się spełniło co nas nabawiło serca radością"...
Nie, nie jesteśmy biedni i smutni
Chustka przy twarzy to katar
Nie będzie klusek z makiem i kutii
Będzie chleb i herbata
Siedzę i sam się w sobie nie mieszczę
Patrząc na swoje życie
Jesteśmy razem - czegóż chcieć jeszcze
Jutro przyjdzie Zbawiciel
"Lulajże Jezuniu moja perełko
Lulaj ulubione me pieścidełko
Lulajże Jezuniu lulajże lulaj
A ty go Matulu w płaczu utulaj"...
Byleby świecy starczyło na noc
Długo się czeka na niego
By jak co roku sobie nad ranem
Życzyć tego samego
Znów się urodzi, umrze w cierpieniu
Znowu dopali się świeca
Po ciemku wolność w Jego imieniu
Jeden drugiemu obieca...
Pretekstem do jej napisania stał się obraz Jacka Malczewskiego z roku 1892 , który wszyscy krakusi mogą oglądać w Muzeum Narodowym ( koniecznie zobaczcie osobiście kto może!) pod tym samym tytułem.
Malczewski bardzo przeżył Powstanie Styczniowe 1863 roku i jego następstwa. Jednym z nich była właśnie wywózka na Syberię - na pewną śmierć w skrajnie trudnych warunkach. Takie właśnie warunki i portrety ośmiu mężczyzn odnajdujemy na tym wyjątkowym obrazie. Osiem rożnych postaw, przemyśleń w obskurnym wnętrzu. Zamiast dwunastu dań - chleb i herbata. Jedno wielkie oczekiwanie. Powaga, modlitwa, zaduma. Blaski i cienie, ciepłe odcienie płomienia świecy i chłodne ścian - Malczewski w końcu był mistrzem światła. Coś na kształt ostatniej wieczerzy, ale w innym składzie.
Jeśli wsłuchacie się w piosenkę Kaczmarskiego ( co ciekawe siostrzeńca mistyczki Wandy Malczewskiej) i wczytacie w tekst, zobaczycie, że kolęda napisana w wyjątkowych dla Polski warunkach w roku 1980 nic nie straciła na swojej aktualności i traktuje nie tylko o syberyjskiej zimie. Nostalgiczna, refleksyjna przypomina to, co najważniejsze dla każdego z nas. Mnie niezmiennie wzruszenie chwyta za gardło, gdy jej słucham.
Zwracam uwagę zarówno na szczegóły widoczne na obrazie ( powiększcie zdjęcie) i w tekście, jak i na to, co ulotne i dla każdego osobiste w tej kolędzie.Poszukajcie sami, a zobaczycie nowe głębokie znaczenie Narodzenia.
Wigilia na Syberii - kliknij i posłuchaj.
Zasyczał w zimnej ciszy samowar
Ukrop nalewam w szklanki
Przy wigilijnym stole bez słowa
Świętują polscy zesłańcy
Na ścianach mroźny osad wilgoci
Obrus podszyty słomą
Płomieniem ciemnym świeca się kopci
Słowem - wszystko jak w domu
"Słyszę z nieba muzykę i anielskie pieśni
Sławią Boga że nam się do stajenki mieści
Nie chce rozum pojąć tego chyba okiem dojrzy czego
Czy się mu to nie śni"...
Nie będzie tylko gwiazdy na niebie
Grzybów w świątecznym barszczu
Jest nóż z żelaza przy czarnym chlebie
Cukier dzielony na kartce
Talerz podstawiam by nie uronić
Tego czym życie się słodzi
Inny w talerzu pustym twarz schronił
Bóg się nam jutro urodzi.
"Król wiecznej chwały już się nam narodził
Z kajdan niewoli lud swój wyswobodził
Brzmij wesoło świecie cały oddaj ukłon Panu chwały
Bo to się spełniło co nas nabawiło serca radością"...
Nie, nie jesteśmy biedni i smutni
Chustka przy twarzy to katar
Nie będzie klusek z makiem i kutii
Będzie chleb i herbata
Siedzę i sam się w sobie nie mieszczę
Patrząc na swoje życie
Jesteśmy razem - czegóż chcieć jeszcze
Jutro przyjdzie Zbawiciel
"Lulajże Jezuniu moja perełko
Lulaj ulubione me pieścidełko
Lulajże Jezuniu lulajże lulaj
A ty go Matulu w płaczu utulaj"...
Byleby świecy starczyło na noc
Długo się czeka na niego
By jak co roku sobie nad ranem
Życzyć tego samego
Znów się urodzi, umrze w cierpieniu
Znowu dopali się świeca
Po ciemku wolność w Jego imieniu
Jeden drugiemu obieca...
Thursday, January 2, 2014
W okresie Bożego Narodzenia - jak można ucieszyć się jedną kolędą :)
W zeszłym roku odkryłam w ostępach You Tube bardzo popularną, jedną z najstarszych angieskich kolęd (w naszej terminologii raczej pastorałek lub piosenek) 'The Twelve Days of Christmas', gdzie znajdujemy opis jak to ukochany ( niewątpliwie bogaty, choć nie wiemy czy przystojny?) przesyła swojej lubej przez kolejnych 12 dni po Bożym Narodzeniu różne prezenty- dziennie jeden.
Najpierw posłuchajcie - wersja z Muppetami
Na załączonym obrazku efektowna ściąga z tekstu:
Historia tej XVIII wiecznej kolędy - tutaj - wikipedia . Niestety tylko po angielsku, ale dacie sobie radę;)
W tym roku absolutnie mnie ucieszyły, rozśmieszyły i spodobały się nad miarę zdjęcia zrobione przez znaną fotografkę dzieci Anne Geddes, która postanowiła wydać album z tą właśnie kolędą. Obejrzyjcie załączone zdjęcia - wszystkie pochodzą z firmowej strony facebookowej AG - https://www.facebook.com/annegeddes, gdzie odsyłam wszystkich zainteresowanych zdjęciami z dzieciakami słynnej fotografki.
A ptoki z drugiego dnia zawojowały moje serce!!!!! Prezenty z piosenki po kolei:
A partrige in a pear tree ( przepiórka na gruszy)
Two turtle doves ( dwie synogarlice)
Three french hens ( 3 francuskie kury)
Four calling birds ( 4 czarne ptaki)
Five gold rings ( pięć złotych pierścieni)
Six geese a laying ( 6 leżących gęsi)
Seven swans a swimming ( 7 pływających łabędzi)
Eight maids a milking ( 8 dojarek )
Nine ladies dancing ( 9 tańczących dam)
Ten lords a leaping ( 10 skaczących panów)
Eleven pipers piping ( 11 trąbiących trębaczy )
Twelve drummers drumming ( 12 bębniących doboszów/perkusistów)
I kto powiedział,że nie może być wesoło? Uradujmy się tym okresem świątecznym ile możemy.
Kolęda 'The Twelve Days of Christmas' jest świetnym ćwiczeniem pamięci. A jak się przy niej dobrze sprząta!
Poniżej link do trochę innej, jeszcze weselszej wersji chłopaków ze stanów ( o których jeszcze napiszę).
Posłuchajcie
Najpierw posłuchajcie - wersja z Muppetami
Na załączonym obrazku efektowna ściąga z tekstu:
Historia tej XVIII wiecznej kolędy - tutaj - wikipedia . Niestety tylko po angielsku, ale dacie sobie radę;)
W tym roku absolutnie mnie ucieszyły, rozśmieszyły i spodobały się nad miarę zdjęcia zrobione przez znaną fotografkę dzieci Anne Geddes, która postanowiła wydać album z tą właśnie kolędą. Obejrzyjcie załączone zdjęcia - wszystkie pochodzą z firmowej strony facebookowej AG - https://www.facebook.com/annegeddes, gdzie odsyłam wszystkich zainteresowanych zdjęciami z dzieciakami słynnej fotografki.
A ptoki z drugiego dnia zawojowały moje serce!!!!! Prezenty z piosenki po kolei:
A partrige in a pear tree ( przepiórka na gruszy)
Two turtle doves ( dwie synogarlice)
Three french hens ( 3 francuskie kury)
Four calling birds ( 4 czarne ptaki)
Five gold rings ( pięć złotych pierścieni)
Six geese a laying ( 6 leżących gęsi)
Seven swans a swimming ( 7 pływających łabędzi)
Eight maids a milking ( 8 dojarek )
Nine ladies dancing ( 9 tańczących dam)
Ten lords a leaping ( 10 skaczących panów)
Eleven pipers piping ( 11 trąbiących trębaczy )
Twelve drummers drumming ( 12 bębniących doboszów/perkusistów)
I kto powiedział,że nie może być wesoło? Uradujmy się tym okresem świątecznym ile możemy.
Kolęda 'The Twelve Days of Christmas' jest świetnym ćwiczeniem pamięci. A jak się przy niej dobrze sprząta!
Poniżej link do trochę innej, jeszcze weselszej wersji chłopaków ze stanów ( o których jeszcze napiszę).
Posłuchajcie
Wednesday, January 1, 2014
bananowo premierowo noworocznie
Zaraz mi powiecie,że Amerykę odkrywam, albo co i że to wszystko już było. Pewnie było, ale co ja odkryłam i zjadłam to moje!
Będąc na początku grudnia u Ani i gratulując jej świeżego potomka ( pozdrowienia przy okazji!) zjadłam, pożarłam, napchałam się, mało- wyniosłam w folii do domu absolutnie pyszne ciasto czyli chlebek bananowy. Z chlebem toto ma tyle wspólnego, co krzesło z krzesłem elektrycznym, czyli że kroi się na kromeczki:) Z bananami więcej, bo są głównym składnikiem gwarantującym super miękkość i wilgotność. Oczywiście przepis dostałam, podziękowałam, zrobiłam, ale...czegoś mi brakowało. Uczyniłam więc kompilację przepisów z sieci i prasy i upiekłam wersję która mnie najbardziej odpowiada.
Ogólnie- jest to proste ciasto,'codzienne', do kawy/herbaty, które po użyciu kilku dodatków może stać się nawet gwiazdą wieczoru! Ogólnie - bardzo miękkie, wilgotne ( przez banany) w typie babki piaskowej ( ale nie tak sypkie) lub piernika albo murzynka. Kto jadł kiedyś ciasto marchewkowe wie, że za chiny nie smakuje ono marchwią i tak jest z tym bananowcem- banany to ostatnia rzecz , którą byśmy wymienili próbując go po raz pierwszy. Ciasto typu mufinki, czyli suche składniki mieszamy delikatnie z mokrymi.
W podstawowej wersji jest to ciasto raczej tanie, myślę,że smakuje absolutnie każdemu, warto więc pokusić się kiedyś i zrobić z głupia frant w środku tygodnia lub kiedy przyjdzie nam ochota. Takie dodatki jak przyprawa do piernika, cynamon, kawa, olejek zapachowy, bakalie można dodawać według uznania i co kto lubi.
Najlepsze banany to takie przejrzałe, zbrązowiałe- można wytargować taniej u sprzedawców.
Przepis dedykuję mojej gorącej fance- Bananowi z podziekowaniem i prośbą o dalszą motywację. Dzięki Bananku!
Oczywiście polecam do zrobienia każdemu, nie tylko Bananowi;)
A dla tych , którzy już ciasto jedli i znają - jak wiadomo jest pyszne i proste. Wracajcie do niego często! Ja na pewno tak zrobię. Mniam!
CHLEBEK BANANOWY
składniki suche:
1,5 szklanki mąki tortowej
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka proszku
1 łyżka cukru waniliowego
1 łyżka kakao
szczypta soli
pół szklanki cukru
1 czubata łyżka proszku kawy cappuccino* lub kawy naturalnej ( wedle smaku)
składniki mokre:
5 bardzo dojrzałych bananów obranych rozciapcianych widelcem na masę ( musiałam użyć kocówki do koktajli bo moje były zbyt świeże)
1 jajko
75 g ( ok. 1/3 kostki) rozpuszczonego i ostudzonego masła lub margaryny
4 łyżki mleka
składniki opcjonalne:
- pół ulubionego olejku spożywczego ( waniliowy, rumowy, pomarańczowy...)
-skórka starta z pomarańczy lub cytryny
- garść orzechów włoskich łuskanych, posiekanych*
- garść rodzynek*
- 1 łyżeczka cynamonu LUB przyprawy do pierników*
I nic prostszego - przesiać makę i wymieszać z wszystkimi suchymi składnikami. Należą do nich także bakalie ( rodzynki, orzechy, kazdyzowana skórka pomarańczowa, morele suszone itd - nie moczymy ich wcześniej, bo ciasto jest tak wilgotne,że pieknie zbiorą wilgoć i są w sam raz!). Nie przekraczać ilości 2 garści bakalii!
Banany wymieszać z mlekiem, masłem, jajkiem- wszystko rozciapciać widelcem.
Wymieszać składniki suche i mokre delikatnie łyżką do połączenia się.
Formę keksówką wyłożyć papierem do pieczenia ( bez krótszych boków), wylać ciasto i piec w 180 stopniach przez 60 minut ( godzinę). Jak czas minie sprawdzić patyczkiem, czy już. Zazwyczaj tak, ale jeśli jeszcze nie, dopiekać po 5 minut sprawdzając.
Ostudzić. Wyłożyć na talerz/deseczkę.Można polać polewą i udekorować według życzeń.
Polewa:
- czekolada gorzka lub mleczna
-4 łyżki mleka
- 4 łyżki masła
- 4 łyżki alkoholu ( rum, spirytus, koniak...)
W tym prostym cieście spełniłam swoje marzenia o pieczeniu przedświatecznym. Marzyły mi się pierniki, pralinki i bouche de Noel ( francuskie polano), a tu rzeczywistość zaskrzeczała jak stara sroka i leżeliśmy wszyscy po kolei z gorączkami, katarami itp.To teraz się wyżyłam.
Składniki, których użyłam do tej konkretnej wersji zaznaczyłam gwiazdką.
Polewę wykonałam z czekolady mlecznej ze spirytusem, dzieki czemu przy niesłodkim cieście nie jest mdła. I wykorzystałam nikły, ale zawsze procent światecznych słodyczy dzieci.
Dobre i choć co ;)
Będąc na początku grudnia u Ani i gratulując jej świeżego potomka ( pozdrowienia przy okazji!) zjadłam, pożarłam, napchałam się, mało- wyniosłam w folii do domu absolutnie pyszne ciasto czyli chlebek bananowy. Z chlebem toto ma tyle wspólnego, co krzesło z krzesłem elektrycznym, czyli że kroi się na kromeczki:) Z bananami więcej, bo są głównym składnikiem gwarantującym super miękkość i wilgotność. Oczywiście przepis dostałam, podziękowałam, zrobiłam, ale...czegoś mi brakowało. Uczyniłam więc kompilację przepisów z sieci i prasy i upiekłam wersję która mnie najbardziej odpowiada.
Ogólnie- jest to proste ciasto,'codzienne', do kawy/herbaty, które po użyciu kilku dodatków może stać się nawet gwiazdą wieczoru! Ogólnie - bardzo miękkie, wilgotne ( przez banany) w typie babki piaskowej ( ale nie tak sypkie) lub piernika albo murzynka. Kto jadł kiedyś ciasto marchewkowe wie, że za chiny nie smakuje ono marchwią i tak jest z tym bananowcem- banany to ostatnia rzecz , którą byśmy wymienili próbując go po raz pierwszy. Ciasto typu mufinki, czyli suche składniki mieszamy delikatnie z mokrymi.
W podstawowej wersji jest to ciasto raczej tanie, myślę,że smakuje absolutnie każdemu, warto więc pokusić się kiedyś i zrobić z głupia frant w środku tygodnia lub kiedy przyjdzie nam ochota. Takie dodatki jak przyprawa do piernika, cynamon, kawa, olejek zapachowy, bakalie można dodawać według uznania i co kto lubi.
Najlepsze banany to takie przejrzałe, zbrązowiałe- można wytargować taniej u sprzedawców.
Przepis dedykuję mojej gorącej fance- Bananowi z podziekowaniem i prośbą o dalszą motywację. Dzięki Bananku!
Oczywiście polecam do zrobienia każdemu, nie tylko Bananowi;)
A dla tych , którzy już ciasto jedli i znają - jak wiadomo jest pyszne i proste. Wracajcie do niego często! Ja na pewno tak zrobię. Mniam!
CHLEBEK BANANOWY
składniki suche:
1,5 szklanki mąki tortowej
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka proszku
1 łyżka cukru waniliowego
1 łyżka kakao
szczypta soli
pół szklanki cukru
1 czubata łyżka proszku kawy cappuccino* lub kawy naturalnej ( wedle smaku)
składniki mokre:
5 bardzo dojrzałych bananów obranych rozciapcianych widelcem na masę ( musiałam użyć kocówki do koktajli bo moje były zbyt świeże)
1 jajko
75 g ( ok. 1/3 kostki) rozpuszczonego i ostudzonego masła lub margaryny
4 łyżki mleka
składniki opcjonalne:
- pół ulubionego olejku spożywczego ( waniliowy, rumowy, pomarańczowy...)
-skórka starta z pomarańczy lub cytryny
- garść orzechów włoskich łuskanych, posiekanych*
- garść rodzynek*
- 1 łyżeczka cynamonu LUB przyprawy do pierników*
I nic prostszego - przesiać makę i wymieszać z wszystkimi suchymi składnikami. Należą do nich także bakalie ( rodzynki, orzechy, kazdyzowana skórka pomarańczowa, morele suszone itd - nie moczymy ich wcześniej, bo ciasto jest tak wilgotne,że pieknie zbiorą wilgoć i są w sam raz!). Nie przekraczać ilości 2 garści bakalii!
Banany wymieszać z mlekiem, masłem, jajkiem- wszystko rozciapciać widelcem.
Wymieszać składniki suche i mokre delikatnie łyżką do połączenia się.
Formę keksówką wyłożyć papierem do pieczenia ( bez krótszych boków), wylać ciasto i piec w 180 stopniach przez 60 minut ( godzinę). Jak czas minie sprawdzić patyczkiem, czy już. Zazwyczaj tak, ale jeśli jeszcze nie, dopiekać po 5 minut sprawdzając.
Ostudzić. Wyłożyć na talerz/deseczkę.Można polać polewą i udekorować według życzeń.
Polewa:
- czekolada gorzka lub mleczna
-4 łyżki mleka
- 4 łyżki masła
- 4 łyżki alkoholu ( rum, spirytus, koniak...)
W tym prostym cieście spełniłam swoje marzenia o pieczeniu przedświatecznym. Marzyły mi się pierniki, pralinki i bouche de Noel ( francuskie polano), a tu rzeczywistość zaskrzeczała jak stara sroka i leżeliśmy wszyscy po kolei z gorączkami, katarami itp.To teraz się wyżyłam.
Składniki, których użyłam do tej konkretnej wersji zaznaczyłam gwiazdką.
Polewę wykonałam z czekolady mlecznej ze spirytusem, dzieki czemu przy niesłodkim cieście nie jest mdła. I wykorzystałam nikły, ale zawsze procent światecznych słodyczy dzieci.
Dobre i choć co ;)
Tuesday, December 31, 2013
Nowy Rok
Nowy początek, nowy post, nowe dni przed nami, ale najpierw życzenia:
Chciałam bardzo,bardzo podziekować wszystkim, którzy mimo mojej nieobecności na blogu sprawdzają go, czekają, smsują, dzwonią i przypominają mi osobiście o uzupełnieniu go.
Jesteście wspaniali!!! Bardzo dziękuję i postaram się. Proszę o dalszą motywację ;)
A w pierwszy dzień roku cieszmy się,że przed nami Nowe!
Życzę wszystkim (i nie tylko) odwiedzającym mojego bloga i sobie,
aby w nadchodzącym roku było pod dostatkiem
zdrowia, radości, dobrych przyjaciół, świetnych pomysłów i siły do ich realizacji, szczęścia i czasu.
Abyśmy byli lepsi, szczęśliwsi i umieli się dzielić tym, co w nas najlepsze!
Chciałam bardzo,bardzo podziekować wszystkim, którzy mimo mojej nieobecności na blogu sprawdzają go, czekają, smsują, dzwonią i przypominają mi osobiście o uzupełnieniu go.
Jesteście wspaniali!!! Bardzo dziękuję i postaram się. Proszę o dalszą motywację ;)
A w pierwszy dzień roku cieszmy się,że przed nami Nowe!
Subscribe to:
Comments (Atom)



















